Coś ty najlepszego zrobił? coś Ty kurwa narobił? co ja mam teraz zrobić?
Próbowałam delektować się niedzielnym relaksem w parku, ale coś mi ksiązka nie szła wśród tego lamentu. Biedna kobieta, tak sobie pomyślałam, ktoś chyba zabił jej szczeniaczka albo, ja wiem, wybił szybę w samochodzie. Cóż to była za dzika rozpacz. Wściekły wrzask, w którym od czasu do czasu, mogę przysiąc, utknęła w gardle malutka łezka. Taka pretensja, która dotyka głęboko człowieka i nim trzęsie. A że z natury jestem wścibska i uwielbiam podsłuchiwać, razem z moją przyjaciółką, która podziela ze mną to hobby, porzuciłyśmy lektury by oddawać się tej telenoweli.
Powinniśmy byż już w kinie! A Ty gdzie jeździsz? Od pół godziny Cię szukam, a Ty sobie gdzieś jeździsz!
Daję słowo, scena jak u Koterskiego.
Jeździsz jeździsz jeździiiiiiiiiiszszszsz
Kino kino kinoooooooooo
Czekaaaaaaaammm
To było bardzo ważne wyjście do kina. - skomentowała moja towarzyszka. Zawsze wie jak podsumować sytuację.
Biedny facet - pomyślałam. No bo on tylko chciał pojeździć na rowerze.
Biedna kobieta - przyszło po chwili. No bo ona chciała do kina, do cholery, a on na tym rowerze jak jakiś dzieciak...
Biedny dzieciak - doszło do mnie wreszcie. Bo pani krzyczała na syna w wieku wczesnoszkolnym. Co on kurwa najlepszego narobił.
Znacie to uczucie, kiedy wyczuwacie telenowelę za ścianą, awanturę na ulicy, wypadek samochodowy? Taka niewygodna mieszanka podniety, ciekawości, grozy? Że z jednej strony jakby fajnie, że ktoś nam wreszcie dostarczył jakiejś rozrywki, z drugiej zaś trochę nie wypada się tym jarać, należy współczuć i modlić się, modlić za tych biedaków!
Tak się czuję, gdy widzę takie dantejskie sceny. Istny dom wariatów. Śmieszki heheszki, że baba się drze na syna, cały park ma ubaw, cały park potrząsa głową z dezaprobatą nad tą niecodzienną metodą wychowawczą. A może wcale nie tak niecodzienną. Może niecodzienną bo w parku. Normalnie przyjęło się drzeć na dzieci ryja w domu. Nic śmiesznego.
Nie lubię jak ktoś na kogoś drze ryja. Nie lubię, gdy na mnie drą ryja. Nie znoszę klientów, którzy drą ryja na ekspedientkę w sklepie, albo kierowców, którzy najchętniej to by się sklonowali i poprowadzili wszystkie auta w mieście bo tylko oni potrafią dobrze prowadzić. Szczególne miejsce w sercu mam na ludzi, którzy drą ryja na małe dzieci. Tych, którzy spłodzili sobie swojego własnego małego niewolnika, swojego śmiecia, i czują się upoważnieni by nim pomiatać. Takich ludzi uważam za najobrzydliwszych oszustów. Publikują zdjęcia maluchów w mediach społecznościowych, pękają z dumy, że doczekali się potomstwa i deklarują dozgonną bezwarunkową miłość. Udają, że im zależy. Że chcą dobrze. Nie chcą dobrze. To znaczy chcą, ale dla siebie.
Dlaczego ta kobieta darła ryja na syna? Bo chciała go czegoś nauczyć? Litości. Ona potrzebowała na kimś wyżyć swoją frustrację. Potrzebowała ofiary, worka treningowego. Nie będę się zajmować roztrząsaniem, czy on czymś zawinił. Czy oddalanie się rowerem i nie stawianie na umówione spotkanie (prawdopodobnie nie znając się na zegarku i nie mając czegoś, co dorośli dumnie nazywają poczuciem czasu) - czy to było złe, niewłaściwe, podłe, nieodpowiedzialne? Czy należy się za to kara? Nie wiem, nie znam się. Ale chętnie podyskutuję z tymi, którzy uważają, że za takie przewinienie wypada wylać na dziecko wiadro z pomyjami.
Żeby sprawdzić jakiej jakości miłość oferuje rodzic, wystarczy wykonać proste ćwiczenie: w miejsce dziecka postawmy dorosłego. Miałabym spore wątpliwości co do tego, czy ktoś jest mi bliski i zależy mu na mnie, gdybym usłyszała od niego: Czego ryczysz? Dam ci zaraz powód do płakania! Chłopaki nie płaczą.
Jesteśmy niewolnikami naszych rodziców. Trochę przerażające, lecz prawdziwe. To, czyimi niewolnikami przyjdzie nam być, zostaje kwestią przypadku. Szczęścia. Jedni spędzają młode lata wzrastając w miłości, ucząc się szacunku i pielęgnując dobro. Inni dostają w pakiecie darcie ryja w parku. Dorosłość to taki sielski czas, kiedy tyranom, histeryczkom i osobom niedojrzałym emocjonalnie wreszcie możemy powiedzieć stanowcze: odwal się. Rodzicom wszak nie wypada tego mówić. Czekałaby nas za to kara.
Dorosłość przynosi ze sobą dar oswobodzenia z niewoli. I tu musimy sobie zadać jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie: czy można oczekiwać, że po dwudziestu latach darcia ryja, uwolniony z klatki niewolnik będzie dzielił dobro i szanował świat?
sobota, 27 kwietnia 2019
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Czytaj dalej
-
Jest takie święto, jedno z tych świąt, ktorych niecierpię za to, że w dzień wolny od pracy trzeba nastawiać budzik. Pan bowiem kazał nam wsp...
-
Mój związek z Warszawą przechodzi taką fazę, którą przyjaciele zza oceanu nazywają seven year itch . Znaczy się, że siedmioroczne swędzenie ...
-
Za każdym razem mrozi mi krew w żyłach i paraliżuje na kilka sekund. Znowu to powiedziałam. Z wiekiem to, z wiekiem tamto. A więc to tak. Z ...
-
Podobno wystarczy opowiedzieć bogu swoje plany, aby rozbawić go do rozpuku tudzież, kto wie, zmobilizować nawet do zesłania jakiejś klęski. ...
-
Mój dziadek rozczula mnie, gdy pokryjomu popija wino na imprezach. Dziadkowi nie dawajcie - powtarza ciocia, ale on niczym zbuntowany nasto...
-
-Przecież Ty już nie jesteś dzieckiem. - oznajmiła parę lat temu moja mama - Nie będzie żadnych prezentów, koniec. -Ach tak? -Tak, jesteś ...
-
Nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi o starość. Nie chodzi o to, że czuję się staro. Chodzi o zmianę perspektywy. Chodzi o ten nieuchwytny mom...
-
-Byłem w tej miejscowości kiedyś na takim koncercie i robiłem uła uła! -Każdy z nas był kiedyś gdzieś na jakimś koncercie i robił uła uła. ...
-
Wychodzę właśnie z domu i pytam męża: - Mam zostawić włączone dźwięki w telefonie, czy mogę wyciszyć? -No wycisz. -W razie czego wies...
-
Od dawna wiedziałam, że istnieje miłość bez małżeństwa i małżeństwo bez miłości. Seks bez miłości i miłość bez seksu. Małżeństwo bez seksu, ...