środa, 28 kwietnia 2021

nauczyłam się nie mieszać

Czasem człowiek musi coś wymieszać. Cukier w herbacie, budyń w garnuszku. Opowiem Wam jak do tej pory mieszałam. Całą sobą, intensywnie, z zapałem. Tak mieszałam, żeby było wymieszane, że hej. Wpatrywałam się w mieszaną ciecz zażarcie, mieszając nie tylko ręką lecz również oczami. Rzucałam zaklęcia na mieszaninę, żeby się bezdyskusyjnie wymieszała.

Ostatnio zupełnie niechcący odkryłam coś nowego. Napadła mnie jakaś przypadkowa, nic nie znacząca apatia i postanowiłam bezmyślnie, spokojnie, z pewnym dystansem, po prostu kręcić łyżeczką w kakałku. Wzrokiem błądziłam gdzieś po kuchni, na widoki za oknem, na kota. Odkrycie, którego miałam za moment dokonać, zmieniło zupełnie moje spojrzenie na mieszanie. Otóż wróciwszy wzrokiem do garnka odkryłam, że kakałko jest już wymieszane. Żadne zaklęcia nie były potrzebne. Moje zaangażowanie w sprawę nie miało dla kakałka żadnego znaczenia. Żadnego. Bo kakałku było pisane się wymieszać, niezależnie od tego jak bardzo ja tego pragnę i niezależnie od tego, jak mocno zaangażuję się w pomaganie.

Moje odkrycie kakałkowe szybko okazało się przełomowe. Zamiast zaciskać zęby i w myślach przyspieszać proces mieszania, już tylko kręcę łyżeczką. Ba! Ja jej pozwalam obracać się, jak ona tego chce. Tylko lekko ją popycham. W tym czasie, gdy łyżeczka i prawa fizyki robią swoją robotę, ze spokojem po prostu jestem. Patrzę na ścianę. Rozmawiam z kotem. Marzę.

Wczoraj zupełnie inaczej obrałam ziemniaka. Nie myślałam o obiedzie i nie interesowało mnie, że jestem głodna. Nie próbowałam jak najszybciej uzyskać pożądanych ilości ugotowanych ziemniaków na talerzu. Po prostu obierałam tego ziemniaka, jedynego na świecie, niepowtarzalnego ziemniaka. Powolutku. Obieraliście kiedyś tak ziemniaka? Tak, jakbyście się z nim kochali? Nie myśląc o finale (zupie)? Czy nie robimy ziemniakom niesprawiedliwości odbierając im to, kim naprawdę są? Widzimy w nich frytki, babkę ziemniaczaną, pyszny barszczyk babci. Ale nigdy nie widzimy w nich ziemniaka. Nie cenimy go za to, że jest ziemniakiem.

Filozofia kakałkowa zaczęła mi towarzyszyć w życiu pozakuchennym. Nie czekam na zielone, po prostu stoję na czerwonym. Nie czekam na autobus, lecz siedzę na przystanku. Samomieszające się kakałko dało mi supermoc oddawania spraw w ręce tych, do których one należą. Czy to ja zmieniam światła na skrzyżowaniu? Czy to ja kieruję autobusem? Czy ja rozganiam chmury? Czy ja decyduję o tym, kiedy i gdzie zrzyga się kot? Mogę co najwyżej zdecydować, kiedy i jak to posprzątam.

Gdy ktoś próbuje się wtrącić w nieswoje sprawy, wpływać na innych tam, gdzie go nie chcą, mówi się mu nie mieszaj się. Ja już zrozumiałam dlaczego. Pozwoliwszy być kim chcą wszystkim garnkom z kakałkiem i wszystkim ziemniakom, pozwoliłam też być ludziom tym, czym chcą być. I się nie mieszam.





Podoba Ci się tutaj? Postaw mi kawę :)

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Czytaj dalej